Dzień Pański upłynął nam pod patronatem Najświętszej Maryi
Panny i św. Jana Chrzciciela (zwanego również JEROZOLIMSKIM).
Po porannej Mszy
Świętej i obfitym śniadaniu wyruszyliśmy na pielgrzymowanie do Ain Karem -
miejsca:
- Nawiedzenia św. Elżbiety
- Narodzenia św. Jana Chrzciciela
- Odosobnienia św. Jana przed rozpoczęciem swojej
działalności
Jak widać - było co zwiedzać!
Zaczęliśmy od Pustelni św. Jana Chrzciciela, gdzie przywitał
i ugościł nas spotkany dzień wcześniej o. Franciszek (o którym to wczoraj wspominała Agata).
W drodze do Pustelni |
A tu już na miejscu :) |
Michał z patronem swojej parafii - św. Janem Jerozolimskim (zwanym również Chrzcicielem... albo odwrotnie...) |
Po
zwiedzeniu małego klasztoru zasiedliśmy wspólnie do stołu, na którym znalazło
się tyle dobroci, że nie byliśmy w stanie ich przejść (a z taką ilością głodomorów
o to naprawdę niełatwo!). Obok wielu smakołyków od ojca Franciszka, znalazły
się też własnoręcznie zebrane przez Mikołaja winogrona!
Mikołaj z winogronami, które sam zbierał! |
Nasz bogato zastawiony stół, a na nim - m.in. zebrane przez Mikołaja winogrona ;) |
Te winogrona... Widzicie je? A wiecie kto je zbierał? |
Obiad przerodził się w
chyba najweselszy - jak do tej pory - moment naszego wyjazdu. Śmiechom nie było
końca, a rozkręcona karuzela śmiechu była nie do zatrzymania.
Oprócz radosnego nastroju i żartów znalazło się też trochę
miejsca na poważniejsze przemyślenia i kontemplację Opatrzności Bożej.
Mając w pamięci dzisiejszą Ewangelię, w której Jezus
rozmnaża chleb i ryby dla 5000 mężczyzn zwróciliśmy uwagę na to, że idąc do Pustelni nie mieliśmy praktycznie nic do jedzenia i nie wiedzieliśmy też, gdzie moglibyśmy coś kupić, po czym ojciec Franciszek zupełnie niespodziewanie zaprosił nas na obiad, po którym zostało trochę ułomków i puszka ryb.
Przypadek? Nie sądzimy :)
Przypadek? Nie sądzimy :)
Ojciec Franciszek opowiada nam o Pustelni |
W dalszą drogę (przy nieocenionej pomocy o. Franciszka!) udaliśmy się do centrum Ain Karen, żeby zwiedzić kościół Nawiedzenia św. Elżbiety. Na miejscu znalazła się dłuższa chwila na modlitwę w ciszy, którą zakończyliśmy wspólnym odśpiewaniem pieśni Magnificat.
Pieśń Magnificat w kościele pw. Nawiedzenia św. Elżbiety |
Ostatnim punktem dzisiejszego pielgrzymowania był kościół św. Jana Chrzciciela (zwanego również - przypominam - JEROZOLIMSKIM), który niestety był już zamknięty, więc mogliśmy podziwiać tylko jego okazałą bramę i elewację :(
Kościół św. Jana Jerozolimskiego |
Na poprawę humorów poszliśmy wspólnie na lody (lub czekoladę) i w dobrych humorach ruszyliśmy w drogę powrotną.
Pod koniec dnia sprawdziliśmy licznik w aplikacji Marleny i naszym oczom ukazała się zawrotna - jak na panujące warunki - liczba 19,5km! Tyle właśnie udało nam się dzisiaj przejść, dlatego z czystym sumieniem możemy zaliczyć dzisiejszą niedzielę do udanych i udać się myślami do poniedziałku, w którym czeka nas powrót do bramy i krat w oknach... Ale o tym zapewne jutro :)
Ekipa w drodze powrotnej |
Michał
Fajne zdjęcia i tekst. Czytam codziennie Wasz blog. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)
Przepiękne uświęcony Dzień Święty. Serce rośnie i radość przepełnia, widząc Was Kochani. Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie. M.G-N
OdpowiedzUsuńPiękni ludzie, piękne miejsce, piękne relacje...
OdpowiedzUsuńTak smakowicie wyglądały te winogrona - zerwane przez wiecie KOGO - że sama bym się chętnie poczęstowała:)
Pozdrawiam, życząc sił i wsparcia Patronów na kolejny tydzień Dobrej Roboty