niedziela, 29 lipca 2018

DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIĆ

Dzień Pański upłynął nam pod patronatem Najświętszej Maryi Panny i św. Jana Chrzciciela (zwanego również JEROZOLIMSKIM).

Po  porannej Mszy Świętej i obfitym śniadaniu wyruszyliśmy na pielgrzymowanie do Ain Karem - miejsca:
- Nawiedzenia św. Elżbiety
- Narodzenia św. Jana Chrzciciela
- Odosobnienia św. Jana przed rozpoczęciem swojej działalności
Jak widać - było co zwiedzać!

Zaczęliśmy od Pustelni św. Jana Chrzciciela, gdzie przywitał i ugościł nas spotkany dzień wcześniej o. Franciszek  (o którym to wczoraj wspominała Agata).

W drodze do Pustelni

A tu już na miejscu :)
Michał z patronem swojej parafii - św. Janem Jerozolimskim (zwanym również Chrzcicielem... albo odwrotnie...)

Po zwiedzeniu małego klasztoru zasiedliśmy wspólnie do stołu, na którym znalazło się tyle dobroci, że nie byliśmy w stanie ich przejść (a z taką ilością głodomorów o to naprawdę niełatwo!). Obok wielu smakołyków od ojca Franciszka, znalazły się też własnoręcznie zebrane przez Mikołaja winogrona!
Mikołaj z winogronami, które sam zbierał!

Nasz bogato zastawiony stół, a na nim - m.in. zebrane przez Mikołaja winogrona ;)

Te winogrona... Widzicie je? A wiecie kto je zbierał?

Obiad przerodził się w chyba najweselszy - jak do tej pory - moment naszego wyjazdu. Śmiechom nie było końca, a rozkręcona karuzela śmiechu była nie do zatrzymania.
Oprócz radosnego nastroju i żartów znalazło się też trochę miejsca na poważniejsze przemyślenia i kontemplację Opatrzności Bożej.
Mając w pamięci dzisiejszą Ewangelię, w której Jezus rozmnaża chleb i ryby dla 5000 mężczyzn zwróciliśmy uwagę na to, że idąc do Pustelni nie mieliśmy praktycznie nic do jedzenia i nie wiedzieliśmy też, gdzie moglibyśmy coś kupić, po czym ojciec Franciszek zupełnie niespodziewanie zaprosił nas na obiad, po którym zostało trochę ułomków i puszka ryb.
Przypadek? Nie sądzimy :)

Ojciec Franciszek opowiada nam o Pustelni


W dalszą drogę (przy nieocenionej pomocy o. Franciszka!) udaliśmy się do centrum Ain Karen, żeby zwiedzić kościół Nawiedzenia św. Elżbiety. Na miejscu znalazła się dłuższa chwila na modlitwę w ciszy, którą zakończyliśmy wspólnym odśpiewaniem pieśni Magnificat.



Pieśń Magnificat w kościele pw. Nawiedzenia św. Elżbiety


Ostatnim punktem dzisiejszego pielgrzymowania był kościół św. Jana Chrzciciela (zwanego również  - przypominam - JEROZOLIMSKIM), który niestety był już zamknięty, więc mogliśmy podziwiać tylko jego okazałą bramę i elewację :(




Kościół św. Jana Jerozolimskiego



Na poprawę humorów poszliśmy wspólnie na lody (lub czekoladę) i w dobrych humorach ruszyliśmy w drogę powrotną.
Pod koniec dnia sprawdziliśmy licznik w aplikacji Marleny i naszym oczom ukazała się zawrotna -  jak na panujące warunki - liczba 19,5km! Tyle właśnie udało nam się dzisiaj przejść, dlatego z czystym sumieniem możemy zaliczyć dzisiejszą niedzielę do udanych i udać się myślami do poniedziałku, w którym czeka nas powrót do bramy i krat w oknach... Ale o tym zapewne jutro :)



Ekipa w drodze powrotnej

















Michał

3 komentarze:

  1. Fajne zdjęcia i tekst. Czytam codziennie Wasz blog. Pozdrawiam
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne uświęcony Dzień Święty. Serce rośnie i radość przepełnia, widząc Was Kochani. Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie. M.G-N

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękni ludzie, piękne miejsce, piękne relacje...
    Tak smakowicie wyglądały te winogrona - zerwane przez wiecie KOGO - że sama bym się chętnie poczęstowała:)
    Pozdrawiam, życząc sił i wsparcia Patronów na kolejny tydzień Dobrej Roboty

    OdpowiedzUsuń

Liczy się każde źdźbło! [pomoc dla Domu Pokoju w Jerozolimie]

Liczy się każde źdźbło! Każde źdźbło w trawie, której zakup możemy pomóc sfinansować! Plac zabaw w Home of Peace – domu dziecka na Gór...